Powstały 25
wieków temu buddyzm szybko się rozszedł po całych Indiach. Szczególnie był
popierany w III w. przed Chrystusem przez cesarza Asiokę, który panował prawie
nad całymi Indiami. W wydawanych edyktach wzywał do przestrzegania nauki Buddy.
W następnych stuleciach buddyzm został wyparty z Indii. Pozostawił jednak w
nich niemałe ślady swego ogromnego wpływu. Buddyzm w swojej pierwotnej formie
jako hinajana, czyli „mały wóz" do
wyzwolenia, opanował
Cejlon, Birmę, Tajlandię i Kampuczę. Powstały na początku ery chrześcijańskiej
drugi kierunek buddyzmu, zwany mahajana, czyli
„wielki wóz" do
wyzwolenia, opanował Indochiny, Indonezję, wschodni Turkiestan, Chiny, skąd
dotarł do Japonii i Korei. W Japonii, w której narodową religią jest szintoizm,
po drugiej wojnie światowej pięćdziesiąt procent ludności przyznało się do
buddyzmu. W mahąjanie przyjęto pewne formy kultu. Buddę zaczęto uważać za boga
i czcić jego relikwie oraz miejsca jego pamięci. Właśnie dzięki mahąjanie
buddyzm stał się religią światową, otwartą dla wszystkich ludzi, a nie tylko
dla mnichów, jak w hinajanie.
Od połowy pierwszego
tysiąclecia po Chrystusie wśród zwolenników mahajany rozwijało się upodobanie
do obrzędów i ceremonii, dzięki czemu powstała trzecia forma nauki buddyjskiej
o wyzwoleniu, zwana mantrajana, czyli „wóz formuł magicznych" lub
wadżrajana, czyli „wóz diamentowy". Wyznawcy mantrajany szukają drogi
wyzwolenia głównie przez czynności magiczne, różne święcenia i świętowania,
dostosowując się do kultów ludowych i przyjmując ich formy. Tak więc nauka
Buddy została niejako częściowo przekształcona w jej przeciwieństwo i zbliżyła
się do niektórych kierunków hinduizmu.
Jeżeli chodzi o radość
życia, której Azjatom nie brakuje, to ciągle spotykamy się z próbami łagodnego
połączenia ideału wyrzeczenia i bardziej przyziemnych praktyk. Co do
religijności, to na przykład w Birmie zaspokaja się tę potrzebę dzięki kultowi
Natów, pewnego rodzaju dobroczynnych i malowniczych opiekuńczych duchów, a
czasami otaczanych boską czcią śmiertelników, którym publicznie składa się
hołd. Lecz ta ludowa religia pozostaje, logicznie rzecz biorąc, w sprzeczności
z czystym buddyzmem. Poza tym panowanie każdego cesarza to odmienna
interpretacja buddyzmu. Doprowadziło to do przebiegającego zresztą bardzo
pokojowo rozłamu, z którego zrodził się buddyzm mahajany.
„Wielki wóz" przyniósł ze sobą
ważną innowację, która polega na tym, że ktoś, kto doznał oświecenia, może nie
osiągać natychmiast nirwany, lecz ze względu na swoją doskonałą wielkoduszność
poświęcić się kształceniu i ratowaniu innych ludzi. Wyrzekający się w ten
sposób chwilowo wyzwolenia to prawdziwi święci, którym słusznie oddaje się
religijną cześć. Zbawienie staje się więc sprawą wspólną, co wyjaśnia, dlaczego
nazwę „wielki wóz" przeciwstawia się nazwie „mały wóz", wyszydzającej
buddyzm therawady, który może prowadzić ludzi do zbawienia tylko indywidualnie.
Chociaż wszystkie formy buddyzmu
opierają się na takiej samej doktrynie, praktyka mahajany charakteryzuje się
szczególnie zainteresowaniami metafizycznymi oraz prawdziwą religijnością, z
jaką odnoszą się wierni do Buddy i bodhisattwów. Bodhisattwowie są trudni do
rozpoznania, przedstawia się ich zresztą w sposób niemal identyczny jak samego
Buddę; dlatego właśnie spotykamy często świątynie z „tysiącem buddów",
których wyraźnie podobne niezliczone posągi różnią się tylko nazwami.
Nic nie stoi na przeszkodzie, aby do
bodhisattwów zaliczać rozmaite „bóstwa", których związki z Buddą są bardzo
trudne do ustalenia. Tak jest z Amitabhą znanym w Japonii jako Amida, mitycznym
bodhisattwą, który panował w taoistycznym „zachodnim raju". Według
chińskiej sekty buddyjskiej „Czysta Ziemia" (Dżing tu) można zapewnić
sobie wieczne życie, wierząc w tę postać. Taki pogląd pozostaje w sprzeczności
z pierwotnym buddyjskim nauczaniem, które zaprzecza jakiemukolwiek życiu po
śmierci.
Prawdopodobnie również pod wpływem
taoizmu chiński buddyzm ukształtował to, co przybrało ostatecznie postać zeń; w
skład zasad zeń wchodzi odrzucenie wszelkiego rozumowania i wszelkiej doktryny,
ponieważ liczy się tylko uświadomienie sobie nicości rzeczy.
Przyglądamy się odległości, jaka
dzieli różne przejawy buddyzmu, lecz najbardziej oryginalny spośród tych
przejawów jest na pewno buddyzm tantryczny.
Buddyzm tantryczny, nazywany również
wadżrajaną, czyli „diamentowym wozem", łączy się z odmianą hinduizmu, w
której oddaje się cześć żeńskiej formie bóstw, Sakti, symbolizującej kosmiczną
energię".
Jest to być może jeden z powodów jego
zakorzenienia się w Tybecie, gdzie panuje matriarchalny, dopuszczający nawet
poliandrię system społeczny.
Tantryzm jest związany niekiedy także
z buddyzmem mahajany, ponieważ podobnie jak on uznaje istnienie bodhisattwów.
Jednakże jego niepowtarzalne charakterystyczne cechy uzasadniają uznawanie go
za trzecie odgałęzienie buddyzmu.
Jest to przede wszystkim system
ezoteryczny, to znaczy tajemne nauczanie, w które wprowadzają duchowi
mistrzowie. Opiera się na wypełnianiu rozmaitych i skomplikowanych obrzędów,
które mogą pozwolić na natychmiastowe, szybkie jak grom wadżra dojście do wyzwolenia w nirwanie.
Najbardziej znane spośród tych
obrzędów jest powtarzanie do znudzenia świętych formułek zwanych mantrami;
właśnie te teksty znajdują się w słynnych młynkach modlitewnych. Zastosowanie
jogi oraz różnych magicznych technik to również część tantrycznych praktyk, w
których symbolika kształtów i barw zajmuje ważne miejsce.
Zetknąwszy się z animistycznymi
religiami Tybetu, z kultem bon-po, buddyzm przybrał osobliwą postać lamaizmu.
Mowa tu o teokratycznym albo raczej klerykalnym ustroju społeczeństwa, w którym
mnisi, czyli lamowie, posiadają władzę doczesną i duchową.
Z historycznego punktu widzenia wyróżnia
się dwa wielkie ruchy: „czerwone czapki", które pozwalają na małżeństwo
łamów, i stanowiące reakcję przeciwko pewnemu rozluźnieniu obyczajów -„żółte czapki" (po tybetańsku Gelug-pa,
„ludzie ze szkoły cnoty"). Ten ostatni ruch jest kierowany przez Dalajlamę
(„Lama Ocean"), wypędzonego z kraju w 1959
roku w wyniku chińskiej okupacji, podczas gdy Panczenlama („Lama Klejnot")
czuwa nad losami stanowiących mniejszość „czerwonych czapek".
Duchowi przywódcy są uważani za
wcielenia bodhisattwów:
Dalajlama Awalokiteśwary, a
Panczenlama Amitabhy.
Po
śmierci odradzają się w małym dziecku, które lamowie wykrywają dzięki jego
zdolności rozpoznawania ulubionych przedmiotów zmarłego. Według tybetańskich
wierzeń wejście w ciało dziecka następuje 49
dni po śmierci lamy. Jest to okres konieczny, aby świadomość zmarłego straciła
wszelką możliwość kontaktu ze światem.
Wielu
innych łamów reinkamuje się w ten sposób. Małe
hiszpańskie dziecko, którego rodzice nawrócili się na buddyzm, zostało tak
wybrane w 1987 roku.
Lamaizm zakorzenił się niegdyś głęboko
w Chinach i w Mongolii. Dzisiaj pozostaje głównie religią Tybetańczyków, a w
Bhutanie, gdzie uznaje się go oficjalnie, jest najbardziej nieskazitelny i
najmniej zagrożony.
Najbardziej
widowiskowe i oryginalne przejawy lamaizmu to obrzędy związane ze śmiercią i
liczne święta, które przypominają o historycznych lub mitycznych wydarzeniach.
Podczas tych hucznych i barwnych świąt lamowie wykonują obfitujące w symbole
tańce: obracają się powoli dokoła siebie, aby przezwyciężyć zło, wymachują
mieczem, aby przeciąć łańcuchy niewiedzy i noszą maski umarłych, aby
przypomnieć, że życie jest tylko złudzeniem.
Lamaizm
pojawił się niedawno we Francji. Jego świątynia została otwarta w 1987 roku niedaleko Autun w Burgundii.
Krótki
tekst poniżej przedstawia wietnamski ruch hoa-hao i pokazuje na przykładzie,
czym mogą być buddyjskie „sekty".
Hoa-hao
Ta forma buddyzmu bierze nazwę od
miejscowości swojego twórcy, Wietnamczyka Huinh Phu So, urodzonego w 1919 roku syna katolickiego chłopa. W 1939 roku przeżył atak skrajnego podniecenia, po którym polepszyło się jego
słabe zdrowie. Wówczas postanowił, że będzie nauczał nowej religii.
Jej
zasady to: przywiązanie do rodziców, miłość do ojczyzny, miłość bliźniego,
poszanowanie buddyzmu hoa-hao. Sam twórca religii uważał się za wcielenie kilku
wietnamskich historycznych bohaterów, co predestynowało go również do roli
narodowego polityka.
Nieprzejednany
nacjonalizm kosztował go wiele kłopotów z kolonialną władzą francuską, został
jednak stracony dopiero przez wietnamskich komunistów w 1947 roku. Ruch jednak nie wygasł i jest nadal żywy wśród
wiejskiej ludności delty Mekongu, chociaż władze polityczne go nie popierają.
Ściśle rzecz ujmując, wyznaczona przez
Buddę droga do osiągnięcia wyzwolenia w nirwanie wymaga całkowitego oderwania
od świata, na które pozwala tylko życie mnicha. Sytuacja jest tutaj bardzo
podobna do hinduizmu, z którego wywodzi się buddyzm i według którego jedynie
doskonale postępujący bramin może wyzwolić się z nieskończonego cyklu kolejnych
wcieleń. Różnica polega na tym, że buddyzm odrzuca system kastowy i że każdy
może zostać mnichem. Buddyzm jest więc „klerykalnym elitaryzmem", w którym
tylko mnisi żyją w pełni swoją „religią".
Buddyzm,
który odznacza się znajomością ludzkiej natury, nie posunął się nigdy do
optymistycznego przypuszczenia, że wszyscy wierni mogliby jednocześnie
zapragnąć zostać mnichami. Taka ewentualność stworzyłaby problem przetrwania
społeczeństwa, co zresztą zgodnie z buddyjską logiką nie ma znaczenia.
Wobec
tego praktykowanie buddyzmu ogranicza się do skromnych rozmiarów, dopóki
wierny nie zdecyduje się zostać mnichem. Dla przytłaczającej większości
buddystów, którzy nie wstępują do klasztoru, praktyka religijna polega na jak
najlepszym poszanowaniu moralności, uczestniczeniu w świętach i wspomaganiu
mnichów poprzez ofiary. Podporządkowane takim zasadom życie daje nadzieję na
zostanie mnichem w następnym wcieleniu i w końcu na osiągnięcie wyzwolenia.
Opis
praktyki buddyzmu sprowadza się więc do opisu życia mnichów. Tutaj pokażemy
przykład klasztornego życia w japońskim zeń, który wiąże się w zasadzie z
„wielkim wozem". Gdybyśmy chcieli doszukiwać się podobieństwa z zakonnym
życiem chrześcijańskich klasztorów, to w grę wchodziłaby tylko pewna formalna
zbieżność (szacunek dla przełożonego, pokora, surowość...), ponieważ buddyjscy
mnisi nie zwracają się do żadnego Boga i nie troszczą się również o to, aby
poprzez swoje modlitwy dopomóc bliźniemu.
Waśnie w klasztorach buddyzm zeń
przybiera najczystszą formę. W Japonii istnieje takich klasztorów prawie
sześćdziesiąt. Znajdują się na ogół w spokojnej górskiej okolicy albo w
otoczeniu zielem.
Związane są z dwiema różnymi szkołami.
Ważniejsza i bardziej dynamiczna jest szkoła rinzai, natomiast szkoła soto jest
bardziej statyczna. W obydwu celem zeń jest dojście do oświecenia, jakiego
doświadczył sam Budda. Osiąga się je właśnie poprzez zeń, co tłumaczy się jako
„medytacja", a jest to przekład dosyć nietrafny, ponieważ nie chodzi o myślenie,
ale o opróżnianie umysłu.
Wbrew temu, co można by sądzić, sen
nie jest najlepszym sposobem, aby dojść do takiego stanu, toteż dzwon lub
drewniana kołatka budzi mnichów bardzo wcześnie, między trzecią a czwartą rano.
Podstawowe ćwiczenie duchowe to medytacja
na siedząco, po japońsku zwana za-zen. Dzień rozpoczyna się więc od
takiego siedzenia, które trwa tyle, ile spala się pałeczka kadzidła, to znaczy 30 do 40
minut.
Mnisi siadają na poduszkach, z nogami
podwiniętymi w pozycji lotosu i wyprostowanymi plecami. Odmawianie półgłosem
modlitw (sutr)
przeplatają milczeniem. W szkole rinzai mnisi odwracają się do siebie, lecz
spuszczają oczy w dół, w szkole soto zaś odwracają się do ściany. To właśnie
stanowi najbardziej widoczną różnicę pomiędzy tymi dwoma obrządkami.
Podczas medytacji jeden z mnichów
powoli spaceruje, trzymając przed sobą pionowo kij. Ci, którzy potrzebują
zachęty, proszą od czasu do czasu o uderzenie, następuje ono po wzajemnych ukłonach.
Ci, którzy mają skłonność do zasypiania, są również uderzani kijem.
Po pierwszym zaszen, między wpół do
piątej a piątą, w ogromnej ciszy spożywa się śniadanie. Przed każdym mnichem są
ustawione trzy czarne czarki z powleczonego laką drewna: jedna na „śliwkową
herbatę", pewnego rodzaju wywar uważany za przysmak, a druga na tak
przezroczysty kleik z ryżu, że można zobaczyć, jak odbija się w nim sufit.
Trzecia, największa czarka zawiera letnią wodę, która służy do mycia dwóch
poprzednich czarek, lecz mnisi mają obowiązek pokornie wypić połowę pozostałej
po opłukaniu wody.
Przed
południem mnisi poświęcają się czytaniu świętych ksiąg oraz zajęciom
gospodarskim. Przez dwanaście dni w miesiącu ci, którzy uzyskali osobiste
pozwolenie mistrza, wychodzą grupami, aby wyżebrać żywność dla wspólnoty.
Wkładają na głowę szerokie słomkowe kapelusze i noszą na brzuchu płócienne
worki, w których gromadzą dary, na ogół ryż lub pieniądze. Nie muszą usilnie
prosić, a potem odwdzięczać się ofiarodawcom, ponieważ dla tych ostatnich
nagrodą jest to, że zbierają zasługi, troszcząc się o potrzeby mnichów.
Również
dwanaście razy w miesiącu przełożony klasztoru wygłasza kazanie dla swoich
podopiecznych.
Klasztorne
życie nie przebiega według tygodniowego rytmu. Sześć dni w miesiącu - 4, 9, 14, 19, 24 i 29 - pełni funkcję niedzieli. W tych dniach mnisi kąpią się i golą
całkowicie głowę. Czternasty i ostatni dzień miesiąca przeznacza się na
wypoczynek, można wylegiwać się do południa, a potem przystępuje się do
robienia porządków w klasztorze.
Codziennie
o jedenastej spożywa się obiad. Składa się on w
30% z ryżu, a w 70% z pszenicy
oraz z zupy fasolowej i jarzyn w słonej zalewie (po japońsku tsukemono).
Popołudnie
aż do piątej lub szóstej jest poświęcone na pracę fizyczną. Ścisła reguła
wymaga, aby zamiast kolacji ocieplać sobie brzuch nagrzaną na ogniu cegłą (jaku-seki,
uzdrawiającym kamieniem). Surowość japońskiego klimatu kazała zastąpić tę
praktykę lekkim posiłkiem, po którym można przebywać na zewnątrz do szóstej.
Od
szóstej do dziewiątej ma miejsce drugi zazen, uzupełniony podobnie jak rano
pozdrowieniem mistrza.
Po tej
medytacji mnisi trzykrotnie kłaniają się przed posągiem Mandżusri18, bodhisattwy, który jest nauczycielem
wszystkich buddów, a następnie idą spać.
Dodajmy,
że przy różnych okazjach i w zależności od klasztoru sprawowane są także inne
obrzędy mające na celu ukazanie jedności ciała i umysłu. Należy do nich na
przykład strzelanie z łuku, które jest ćwiczeniem jogi, a nie sportem. Żadne
gesty nie ulegają zmianie, a wszystkich trzeba się długo uczyć i nie tyle
chodzi o trafienie do celu, ile o całkowite zachowanie ceremoniału. Tak samo
przyniesiona wraz z zeń z Chin ceremonia picia herbaty daje również sposobność
do wewnętrznego skupienia, które powinno prowadzić do doskonałości. To pobieżne
omówienie różnych form, które przyjmuje buddyzm oraz sposobów jego
praktykowania przez wiernych pokazuje, jak bardzo jest on zdolny przystosowywać
się do rozmaitych kulturowych kontekstów i rodzajów religijności.
Ponieważ buddyzm jest
w mniejszym stopniu religią niż filozofią, może dostosować się do tak
odmiennych środowisk religijnych jak przesycony zabobonnością oraz magią klimat
Tybetu albo całkiem przeciwstawny klimat współczesnej Japonii. Wkrótce w
związku z nowymi japońskimi religiami zobaczymy, jak buddyzm przejawia się w
tym kontekście.
Jeżeli
jednak buddyzmowi udaje się dosyć dobrze zaspokoić duchowe potrzeby swoich
wyznawców, to nie był on nigdy w stanie dostarczyć zadowalających
intelektualnie odpowiedzi, związanych z ludzką naturą albo przyczynami naszego
istnienia na ziemi. Buddyzm pozostaje filozofią, to znaczy doktryną, która
zaleca pewną moralność, lecz nie pozbawia go to dogmatów, skoro wiara w kolejne
reinkarnacje nie opiera się na racjonalnych przesłankach.
BIBLIOGRAFIA
MICHEL
MALHERBE Religie ludzkości
Ateneum
kapłańskie 79/1987, z.3, s.398-399: S.Witek Buddyzm, a chrześcijaństwo
J.B.
Vietempoux Religie świata
M.Mejor Buddyzm
A.T.Khour
Buddyzm, w :5 wielkich religii świata, pod red. E. Brunner Traut 1986,s 45/46